Orson:
sprawa w rzeczywistości wygląda tak:
przejąłem po jakimś gościu zarządzanie całą sicią w pewnej firmie. Pomijając bałagan jaki zostawił facet na serwerach i totalny brak dokumentacji, to gość ten kupował legalner oprogramowanie dla stacji klienckich na licencji OPEN. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że na licencji OPEN można kupić tylko i wyłącznie wersje UPGRADE ( w tym przypadku windows 2000 ).
Instalowanie UPG bez posiadania wcześniejszej wersji systemu M$ jest równoznaczne z instalacją oprogramowania nielegalnie. Dodatkowo brak jest dokumentów poświadczających legalność oprogramowania - klucz produktu, podręcznik M$ - jedyne co zostało to faktura, pudełko i nie liczne nośniki CD. To zamało - konsultowałem z Microsoft'em.
Inną historią jest pakiet biurowy. Tu są faktury na wersje BOX i OEM... i kilka płyt.
Reszta, jak w przypadku systemów operacyjnych - według poprzedniego admina -"zginęła".
I tu jest problem, bo szef uważa, że raz już wydał górę pieniędzy na legalne oprogramowanie. Uważa, że mając faktury zakupu można udowodnić legalność - myli się, konsultowałem to z Microsoftem.
Z drugiej strony wcale mu się nie dziwie - kupno BOX'owych wersji WinXP + Office = ok 3000 pln. Razy 30 stanowisk pracy daje 90000 pln ( dodam, że netto ).
Pomijam tu koszty oprogramowania serwerowego - to jest jeszcze inna bajka.
PS.
Sugestie, aby instalować systemy Unixowe ( Linux, FreeBSD - sam jestem zwolennikiem i też jestem entuzjastą ) nie jest dobrym pomysłem ze względu na przyzwyczajenia pracowników ( w tym dyrektorów ). Są to ludzie pracujący w działach księgowości, marketingu, dziale obsługi klienta - pomijając już oprogramowanie dodatkowe z jakiego korzystają - czas i koszt przeszkolenia ich, a przede wszystkim zmiany przyzwyczajeń, nie kalkulował by się.
Sam na swojej stacji roboczej używam OpenOffica.
W takim oto bagienku się znalazłem

. Pozdrawiam.