mkdes
1.09.2010, 11:06:34
Mam takie pytanko.
Kiedyś dla klienta robiłem stronę internetową. Projekt graficzny i kodowanie wykonałem ja, także grafikę, ogólnie wszystko. Mam na to fakturę.
Po jakimś czasie klienta zaczęła obsługiwać inna firma. Nic więcej nie robią niż tylko aktualizują treści.
Teraz zauważyłem, że ustawili w kodzie w meta tagach znacznik <meta name="copyright" wpisując dane swojej firmy.
Wcześniej był też znacznik <meta name="Author" z moimi danymi - to go podmienili na nic nie znaczący tekst.
Wiadomo, klient ma pełne prawa do strony, ale czy ta firma mogła wstawić swoje dane w pole Copyright. Nie wiem czy właściciel serwisu w ogóle o tym wie, podejrzewam że nie.
Czy firma, która nie robiła tego serwisu może ustawić sobie do niej prawa?
Już pomijam, że w ogóle to prawa ma tylko właściciel i to on jeśli już powinien moim zdaniem być wpisany w tym copyright.
Daiquiri
1.09.2010, 14:46:21
"Właściciel" ma autorskie prawa majątkowe - Ty mówisz raczej o prawie autorskim osobistym. Nie wiem jak wyglądała sprawa umowy itd., mimo pewnej ingerencji ze strony osób trzecich to Ty jesteś autorem dzieła, dlatego podpis w meta Ci się należy

.
kwiateusz
1.09.2010, 19:30:02
Tak masz prawa autorskie do tego i nikt inny podpisać się pod tym nie może, moga jedynie jakis komentarz zamieścic że oni to aktualizują, ale Author nalezy się Tobie.
sebekzosw
1.09.2010, 19:39:44
chyba, że przekazałeś zleceniodawcy prawa autorskie, wtedy to on ma wszelkie prawa do tego i to już powinno być wtedy jego zmartwienie...
everth
1.09.2010, 20:44:39
Prawo, prawem, ale w tej sytuacji to raczej skończy się tak jak zwykle - czyli niczym. Więcej stracisz na dochodzeniu swoich praw niż zyskasz. Dalej możesz pokazywać tą stronę w portfolio - wtedy wystąpienie z pozwem to ich broszka (i pewnie też dadzą sobie z tym spokój). Tutaj jest niestety "druga Japonia" i trochę nam jeszcze zostało do nadrobienia w kwestii państwa prawa.
Ja dla całkowitej pewności mam w zwyczaju osadzać dodatkowe znaki wodne np. w plikach graficznych szablonu (steganografia). Mam wtedy trochę większą nadzieję że jakby ktoś miał o coś pretensje, to może to być dowód na moje autorstwo - ale zaznaczam 'nadzieję' bo prawnikiem nie jestem i nie mam pojęcia co sąd w takich sprawach bierze pod uwagę przy ustalaniu praw autorskich (czy np. umowa wykonawstwa może być dowodem? Chyba nie bo to tylko dowód wykonania jakiejś pracy, zeznania świadków - dzisiaj każdy może mieć swoich).
Aha, jak masz szczęście to może twoja strona została zindeksowana na
archive.org lub innych serwisach archiwizujących. Wtedy możesz pokazać czarno na białym kto jest autorem, a kto tylko jedzie na twojej pracy.
vokiel
1.09.2010, 20:50:38
Cytat(sebekzosw @ 1.09.2010, 20:39:44 )

chyba, że przekazałeś zleceniodawcy prawa autorskie, wtedy to on ma wszelkie prawa do tego i to już powinno być wtedy jego zmartwienie...
Prawa autorskie są niezbywalne
Daiquiri
2.09.2010, 08:15:23
@everth - autor wystawił chociażby FV, a to jest zawsze punkt zaczepienia

. Dysponuje też pewnie plikami źródłowymi projektu graficznego. Jedynym problemem w odzyskaniu "pozycji" w meta, byłoby chyba wskazanie właściciela autorskich praw majątkowych na innego wykonawcę ("Inna osoba wykonała dla mnie tę stronę").
Aczkolwiek, jak już wspomniał everth może to się skończyć niczym, o ile nie masz środków ani czasu na latanie po sądach. Chyba, że pójdzie po dobroci i firma trzecia łaskawie uzna Twoje autorstwo w tagach

. Zasadniczo powinno wystarczyć zwykłe "wezwanie" do przywrócenia Twojego podpisu. Co innego, że jak dowie się o tym klient, a Wy (Ty i ta firemka) zaczniecie się szarpać - może uznać Was za pieniaczy i nie mieć ochoty już z żadnym z Was współpracować. Dla niego kłótnia byłaby zapewne zupełnie o nic (bo czym jest uznanie autorstwa w meta?).
@sebekzosw
Zupełnie niepotrzebnie wprowadzasz w błąd. Na logikę: czy można "sprzedać" fakt, że jesteś autorem dzieła?
everth
2.09.2010, 16:58:26
@Daiquiri - FV jest tylko świadectwem - ja zrobiłem coś dla ciebie. To raczej słaby dowód w procesie o ustalenie autorstwa (pamiętaj że druga strona też takim dysponuje). Po drugie pliki źródłowe w niczym mu raczej nie pomogą, bo druga strona też nimi dysponuje (chyba że użył jakiegoś obfuskatora do kodu). Tutaj dochodzi kwestia ustalenia pierwszeństwa.
Dlatego też zwróciłem uwagę na archive.org i inne tego typu stronki - tam są snapshoty strony z wyszczególnionym czasem, co już jest jakimś dowodem pierwszeństwa. Wszystko te rozważania i tak rozbiją się o opinię biegłego który może mieć własne zdanie (lub portfel), a sąd zazwyczaj opiera swoje wyroki w takich sprawach na opiniach biegłych.
PS: Jeśli poważna firma decyduje się na takie skur*** wobec drugiej firmy, to raczej nie liczyłbym na jej dobrą wolę. Twój argument o postraszeniu może jednak zadziałać jeśli ta firma jest mała i na dorobku. Większa i z uznaną marką po prostu wzruszy ramionami.
Daiquiri
2.09.2010, 18:26:34
Jasne, że FV jest tylko papierkiem - dlatego napisałam, że to zawsze jakiś punkt zaczepienia (nie dowód koronny w sprawie). Pliki źródłowe mogą przecież nosić w sobie datę utworzenia pliku - no i będą co do piksela praktycznie pokrywać się z zakodowanym projektem. Wiesz, po nitce do sznurka. Nie wiem natomiast co ma do tego kwestia pierwszeństwa

. Sprawa się raczej rozchodzi o ustalenie "ojcostwa" czyli tego, kto jest faktycznie autorem projektu - nie kto był pierwszy. Nie wiem jaką moc dowodową ma "archiwum Internetu", wiem natomiast, że notarialne poświadczenie stanu np. witryny jest już fajnym dowodem.
Większa i uznana firma raczej nie będzie się bawiła w markowanie meta-tagów. Bo i po co? Niestety zwykle w sprawach tego typu ciężko jest cokolwiek ugrać - jeżeli druga strona nie wykazuje chęci współpracy. Tak jak już napisałam - dochodzenie swoich praw jest zwykle wskazane tylko dla bardzo upartych. Smutne, ale prawdziwe.
everth
2.09.2010, 19:06:26
Data utworzenia pliku ma znikomą wartość - łatwo ją zmanipulować. Po drugie, kto stosuje taką praktykę jak notarialne poświadczenie? Ja w każdym razie się z tym nie spotkałem. Chyba że masz na myśli protokół zdawczo-odbiorczy z załączonym kodem źródłowym.
Sąd ma prawo do swobodnej oceny dowodów, więc to od niego zależy które dowody uzna za decydujące w sprawie. Oczywiście są tutaj pewne hierarchie np. oświadczenie notarialne będzie miało w ocenie sądu wyższą wartość niż deklaracja ustna. Ale nie jest to sztywna reguła. W tym przypadku najprawdopodobniej zadecydowałaby opinia biegłego - więc od jego kompetencji i zaangażowania w sprawę zależałby wynik.
Sprawa pierwszeństwa narzuciła mi się przez skojarzenie z prawem patentowym - chodzi o sytuację w której dwóch pisarzy sprzecza się o autorstwo - jeden wydał dzieło a drugi zarzuca mu plagiat (lecz dzieła nie wydał, lecz pisał np. do szuflady). Mogłoby się zdarzyć że obaj napisali to samo (hehe, analogia z małpą piszącą Szekspira) - lecz sąd musi rozstrzygnąć spór, komu należą się prawa. W wypadku braku rozstrzygających dowodów pewnie zadecydowałaby data upublicznienia.
Co do ostatniego - dlatego zakładam że firma która to zrobiła jest mała i na dorobku - wtedy pokusa rozbudowy własnego portfolio minimalnym kosztem jest znacząca, utrata dobrego imienia firmy raczej gra drugorzędną rolę.
PS: Powoli skończmy tą dyskusję, bo wejdzie jakiś prawnik i wyjdzie na to że dwóch profanów rozmawia o rzeczach o których mają blade pojęcie
Daiquiri
2.09.2010, 19:30:54
Zasadniczo wszystkim możemy manipulować

.
Cytat(everth @ 2.09.2010, 20:06:26 )

Po drugie, kto stosuje taką praktykę jak notarialne poświadczenie? Ja w każdym razie się z tym nie spotkałem. Chyba że masz na myśli protokół zdawczo-odbiorczy z załączonym kodem źródłowym.
Notarialne poświadczenie stanu dzisiejszego danej witryny tj. , że w dniu dzisiejszym w meta-tagach figuruje taki a taki wpis (a raczej potwierdzenie, że Twojego wpisu nie ma). Nie miałam na myśli notarialnego poświadczenia odbioru dzieła

. Bo to zasadniczo może nawet wynikać z umowy (np. przyjmuje się, że po 10 dniach roboczych od zakończenia prac dzieło zostało odebrane o ile zleceniodawca nie wskazał błędów czy uchybień).
PS. Myślę, że aż tak źle nie jest

. Niestety walka o swoje prawa (zwłaszcza autorskie) to w naszej/mojej branży praktycznie chleb powszedni i wykładnia prawa ciągle idzie w ruch.
everth
2.09.2010, 20:00:35
Cytat
Notarialne poświadczenie stanu dzisiejszego danej witryny tj. , że w dniu dzisiejszym w meta-tagach figuruje taki a taki wpis (a raczej potwierdzenie, że Twojego wpisu nie ma)
Brzmi sensownie, wystarczy jednak uświadomić sobie fakt ile kosztuje taka usługa u notariusza by uszeregować je na końcu listy możliwych. Tak sobie dalej dumając, nie wiem czy nie najsensowniej byłoby załączać do umowy kod wykonanego dzieła (np. w formie płyty CD której suma kontrolna znalazłby się w protokole). Wtedy wystarczyłoby przedstawić sądowi naszą umowę z załączonym kodem - nie powinno być wątpliwości.
Co nie zmienia faktu że najprostsze i tak pozostają techniczne ograniczniki:
- hostowanie kodu na własnym serwerze
- oddanie tylko zaciemnionego kodu
Kocurro
3.09.2010, 07:01:09
Dlatego umowy, które podpisuję mają po 14 stron i jeśli wiem, że ciężko jest udowodnić autorstwo potem to nawet robimy kopię podpisaną cyfrowo lub notarialnie spisujemy przekazanie dzieła.
A wracając do meritum:
Prawo jest po Twojej stronie - jesteś autorem i nawet jeśli przekazałeś majątkowe prawa autorskie to prawo autorskie nadal pozostaje w Twojej gestii a co za tym idzie masz pełne prawo do zachowania informacji o tym, że to Ty jesteś autorem. Masz także prawo domagać się odszkodowania jeśli usunięcie informacji o Twoim autorstwie i wpisanie innej informacji mogło narazić Cię na straty.
Pozostaje jednakże kwestia czy tag meta zostanie uznany przed sąd za miejsce gdzie się wpisuje informacje o autorze - tutaj może być ciężko.
Dlatego informacje o tym gdzie i w jakiej formie ma być dostępna informacja o autorstwie należy zawrzeć w umowie.
Jest tani sposób zabezpieczania się: po wykonaniu pracy a przed podpisaniem protokołu zdawczo-odbiorczego tworzysz archiwum z wszystkimi materiałami a potem uzyskujesz cyfrowy znacznik czasu na to archiwum (taki podpis cyfrowy z zaznaczeniem kiedy to miało miejsce). Jest to już spory dowód w sądzie.
Aha - moje porady mają zastosowanie jeśli faktycznie jest o co walczyć, rzadko kiedy zlecenia jakie biorę schodzą poniżej pewnej kwoty więc warto się zabezpieczać. Jeśli jednak Twoja praca była za 200 pln lub nawet 2 tys. pln to trochę za mało by się opłacało cokolwiek rozsądnego robić.
ps: warto spróbować się skontaktować z firmami - może się okazać, że ten tag zmienił mało doświadczony pracownik nie znający prawa lub jakiś debil-kierownik a właściciele rozumiejący prawo naprawią błąd.
ps2: @mkdes - zainwestuj w radcę prawnego specjalizującego się w prawie autorskim i prawach licencyjnych, to drugie lub trzecie Twoje pytanie - drogo nie zapłacisz a sporo Ci wytłumaczy. Widzę, że naprawdę masz z tym problemy więc to będzie najlepsze wyjście. Jak wspominałem poprzednim razem - dopóki nie zobaczymy dokładnych umów nie możemy nic powiedzieć bo nie wiadomo co tam wymyśliliście.
Daiquiri
3.09.2010, 08:12:34
Cytat(everth @ 2.09.2010, 21:00:35 )

Brzmi sensownie, wystarczy jednak uświadomić sobie fakt ile kosztuje taka usługa u notariusza by uszeregować je na końcu listy możliwych.
Nie jest aż tak źle

. Kwestia czy jest o co walczyć. Chociaż przyznaję, że notarialne poświadczenie faktu stosowane jest chyba w głównej mierze, gdy ktoś (nie bójmy się tego słowa) ukradnie naszą pracę, a konkretniej np. grafikę do strony i nie zapłaci.
Cytat(everth @ 2.09.2010, 21:00:35 )

Tak sobie dalej dumając, nie wiem czy nie najsensowniej byłoby załączać do umowy kod wykonanego dzieła (np. w formie płyty CD której suma kontrolna znalazłby się w protokole). Wtedy wystarczyłoby przedstawić sądowi naszą umowę z załączonym kodem - nie powinno być wątpliwości.
No tak, ale jak udowodnisz, że to "ta" płyta? Chyba, że zastosujesz chwyty a la "Kocurro" (dane z cyfrowym znacznikiem czasu)

.
Ja stosuję taktykę: dobra umowa + oczy szeroko otwarte, bo i tak nie ma raczej sposobu na ludzkie chamstwo czy głupotę. W każdym razie autorowi tematu życzę powodzenia!
mkdes
3.09.2010, 08:43:07
To fakt, ostatnio temat praw chodzi mi po głowie.
Ale chyba nie ma to sensu, bo koszty są większe niż zyski i stracony czas.
everth
3.09.2010, 16:41:59
@mkdes - witamy w państwie prawa

@Daiquiri
Cytat
No tak, ale jak udowodnisz, że to "ta" płyta
Sumę kontrolną obrazu płyty ciężko mimo wszystko podrobić (właściwie to chyba nawet niemożliwe w tej sytuacji) - na protokole masz datę i podpis obu stron, dodatkowo mamy namacalny (materialny - płyta CD) dowód stanu naszej pracy w określonym czasie. Wystarczy zrobić porównanie co zmieniła kolejna firma w stosunku do naszej pracy.
Daiquiri
3.09.2010, 16:58:06
Musiałbyś jeszcze dodawać informację o tym jak suma kontrolna płyty wygląda w tym przypadku. A co zrobisz jak klient zgubi płytę, a potem będzie przysięgać, że jej zawartość była inna? Fajnie, że Ty też masz kopię, ale co na to sąd? Czy uzna to za jakiś dowód? Chociaż to już trochę daleko idące gdybanie...

.
Powiem tylko tyle, że mało śmieszny jest fakt, że twórca musi się zabezpieczać w każdy możliwy sposób - a nawet gdy to zrobi, może zostać wyrolowany i nic na to nie poradzi. Dlaczego? Bo się "nie opłaca". Szkoda nerwów, pieniędzy i czasu...
@mkdes - jedyne co możesz zrobić to spróbować po dobroci. Może się "podzielą" miejscem w tagu

.
everth
3.09.2010, 17:30:14
Cytat
(np. w formie płyty CD której suma kontrolna znalazłby się w protokole)
Suma kontrolna umieszczona w części pisemnej protokołu ma gwarantować możliwość jednoznacznego potwierdzenia autentyczności załącznika. @Kocurro mówi mówi o podpisie cyfrowym ze znacznikiem czasu. Ja osobiście uważam że data protokołu + hasz załącznika w większości wypadków powinien wystarczyć. Ponadto powyżej kwoty zawsze warto zasięgnąć opinii jakiegoś radcy prawnego - choćby przy konstruowania umowy.
Płytę może zgubić - trudno, po to właśnie sporządza się umowy w dwóch jednoznacznie brzmiących egzemplarzach - żeby nie było takich kwiatków że ktoś coś zgubił (jak zgubią obie strony - no cóż, na głupotę nie ma rady). Poza tym takie papiery (załączniki są ich nierozerwalną częścią), chociażby dla skarbówki należy przechowywać - tłumaczenie o zgubie od razu było dla sądu trochę podejrzane. Na obu egzemplarzach są podpisy obu stron - z punktu widzenia prawa są one równoważne.
Daiquiri
3.09.2010, 17:43:29
Wiesz, skarbówkę interesuje tylko to, czy się rozliczyłeś odpowiednio z uzyskanego przychodu, a nie czy masz umowę

. Doświadczenie nauczyło mnie, że w tym kraju przechodzą nawet absurdy ("zgubiłem płytę"). Niestety. Nadal twierdzę, że suma kontrola niczego Ci nie zagwarantuje - jeżeli stawka nie będzie na tyle wysoka, że będzie Ci się opłacać szaleć jak szatan po urzędach i sądach

.
Kocurro
3.09.2010, 20:08:03
Pisałem o cyfrowym znaczniku czasu ponieważ jest on akceptowalny przez prawo RP jako wiążący - podobnie jak kwalifikowany podpis elektroniczny. W przypadku elektronicznego znacznika czasu centrum certyfikacyjne korzystając ze swoich kluczy gwarantuje, że dany plik był im dostarczony w danym czasie.
Jeśli klient zgubi płytę z zawartością cyfrowo podpisaną to tak jakby zgubił umowę - sam jest sobie winien, to że ja zgubię umowę w której napiszę, że jestem Wam winien 1 mln złotych nie ma znaczenia jeśli Wy macie taką umowę lub nawet możecie przedstawić dowody, że ona istniała.
Nie mówię już o tym, że przy naprawdę dużych zleceniach firmy wymagają notarialnie poświadczanych umów (fakt, że są to kwoty kosmiczne ale jednak).
Ogólnie - zadaj sobie pytanie czy warto. Ja ostatnio podniosłem sporo stawki by się opłacało potem walczyć o swoje prawa, zleceń może mniej ale za to zarabiam na nich tyle samo a mam więcej czasu.
everth
3.09.2010, 21:13:17
@Kocurro - może masz rację (obecnie) - ja nie byłbym jednak taki pewien jeśli chodzi o kwalifikowany podpis. Miałem kiedyś rozmowę z gościem pracującym w spółce-córce dużej polskiej firmy informatycznej - akurat była ona o podpisie elektronicznym.
Z rozmowy wynikało że kwalifikowany podpis cyfrowy (w obecnej postaci) jest grubą przesadą w stosunku do podpisu własnoręcznego, a z punktu widzenia prawa są one równoważne. Rozmowa była kilka miesięcy temu - powiedział że w rządzie pracuje się nad jakąś nowelą ustawy o podpisie cyfrowym która miała nieco złagodzić wymagania w tej kwestii. Niestety, nie interesuję się za bardzo tematem więc nie wiem jak sprawy stoją obecnie. Na pewno pewne zmiany w ustawie muszą zajść, bo rząd nie może zmusić obywateli do zaopatrzenia się w kwalifikowany podpis (co jest pewnym kosztem). A wraz z rozwojem ePUAP kwestia podpisu elektronicznego nabierze wagi.
Poza tym data pisemnie poświadczona również ma taką samą wagę dowodową jak cyfrowy znacznik czasu - zaś każdy powinien wydać ci opinię że suma kontrolna jest jednoznacznym "odciskiem" (choć w tym kraju cuda się zdarzają) który wiąże załącznik z częścią pisemną. Moim zdaniem wychodzi taniej niż staranie się o kwalifikowany podpis cyfrowy. Przynajmniej jeśli chodzi o kwoty do kilku tys.
PS: Jeszcze w kwestii umów - orientuje się ktoś jak wygląda sprawa, w której udzielam klientowi jedynie licencji na korzystanie z mojego kodu? Strona to właściwie aplikacja, więc nie muszę przenosić praw, skoro mogę udzielić licencji. Czy ktoś tutaj stosował/spotkał się z taką konstrukcją prawną w stosunku do stron WWW?
Kocurro
3.09.2010, 21:39:09
everth: Każdy szanujący się CMS jest dystrybuowany na zasadzie licencji

Niestety jeśli chodzi o ePUAP to podpis cyfrowy straci na znaczeniu gdyż podpisem cyfrowym w myśl ustawy jest także użycie loginu i hasła w celu zalogowania do systemu i w ten sposób poświadczenie podpisu. Co za tym idzie - sądy będą do tego podchodzić z rezerwą.
Jeśli chodzi o różnicę między cyfrowym znacznikiem czasu a pisemnie poświadczoną datą - w przypadku podpisu sędzia musi powołać biegłego sam nie jest władny do oceny, w przypadku podpisu tradycyjnego już nie musi (może się nie zgodzić na biegłego).
To jest wersja lo-fi głównej zawartości. Aby zobaczyć pełną wersję z większą zawartością, obrazkami i formatowaniem proszę
kliknij tutaj.