kamil2227 -> praca na etat po 8 godzin to nie dla Ciebie, a własny biznes chcesz rozkręcać? Hmm... w Twoim planie gdzie nie spojrzeć, to luki. Nie wiem, jaki biznes Ci chodzi po głowie: sprzedawanie kanapek na rogu ulicy, przedsiębiorstwo usługowe czy rynek technologii, ale biznes Ci się sam nie rozkręci, nawet ten najprymitywniejszy. A im wyższy poziom zaawansowania, tym więcej czasu będziesz musiał temu poświęcić, nie wspominając już o umiejętnościach i biurokracji. Dla mnie to wygląda na skakanie z deszczu pod rynnę z niewiedzy, do czego rynny służą.
Co do samych studiów... właśnie dlatego na
normalnych studiach specjalności nie wybiera się na początku, bo co Ci z niej przyjdzie, kiedy poziom umiejętności świeżo upieczonych studentów jest dość niski i nie mają oni nawet niezbędnych podstaw, by się w czymkolwiek specjalizować? Ja, idąc na studia, też nie miałem pojęcia, jaką specjalność wybiorę spośród dostępnych i nawet sobie tym nie zawracałem głowy. Jak się okazało, słusznie, bowiem ostatecznie wybrałem coś, o co bym siebie na początku nie podejrzewał, a w dodatku na moim roczniku program został mocno zreformowany i m.in. pojawiła się nowa specjalność.
Musisz też pamiętać, że wprawdzie wszyscy przedmówcy powyżej piszą swoje wypowiedzi z punktu widzenia własnej zaściankowej chatki tak, jakby była ona pępkiem świata

, ale niemniej jest ona jakimś wycinkiem rzeczywistości, i to tym, w który sam celujesz. Poznałem ludzi z wielu polskich uczelni, tych lepszych, i tych gorszych, technicznych i z uniwersytetów, i nawet z uczelni prywatnych. Poznałem też rynek pracy informatyków także z paru stron i świat byłby piękny, gdyby się dało go zredukować do powyższych stwierdzeń, choć byłoby to straszne piękno. A autorom jednak radzę, by nie pisali swoich wypowiedzi jako prawdy absolutnej o całym szkolnictwie wyższym w Polsce, bo tak po prostu nie jest, a już wylewanie publiczne żali na poziom szkolnictwa przez tych, którzy szli tam tylko po papierek lub znają to tylko z telewizji, jest już poniżej wszelkiego poziomu, tym razem krytyki. (rany, przecież na studiach nie ma czegoś takiego, jak lekcje! Może to była transmisja z liceum?)
Polskie szkolnictwo wyższe ma swoje wady, ma swoje bolączki. Jednak każda uczelnia ma swoje własne problemy, każde miasto ma swoją własną specyfikę. Uczelnie nawet w swoim własnym obrębie są mocno zróżnicowane. Przykładowo, na moim AGH na dokładnie tym samym wydziale masz porządny kierunek
informatyka i okrojony kierunek
informatyka stosowana. Jedna uczelnia, jeden wydział, dwa kierunki, a jakoś pracodawcy cenią absolwentów jednego i kręcą głowami na absolwentów drugiego. Jest grupa kierunków na polskich uczelniach (z palca wymieniam, nie czepiać się, jak jakąś pominę: informatyki na UW, PW, AGH, UWr...) trzymających sensowny poziom, gdzie jak idziesz jedynie po papierek, to odpadniesz, bo one faktycznie starają się zrobić z Ciebie przyzwoitego specjalistę, który coś umie i wbrew temu, co wyżej napisano,
pracodawcy z wyższej półki to dostrzegają. Na rozmowach kwalifikacyjnych oficjalnie tego nie ma, ale wystarczy sobie mniej oficjalnie porozmawiać, że uczelnia ma jednak znaczenie i to widać w późniejszej pracy.
Do tego masz dużo więcej uczelni, które ten poziom zaniżają, a tutaj szczególny prym wiodą właśnie uczelnie niepubliczne. Niestety, ale jak
Wyższa Szkoła Czyszczenia Basenów i Kosmetyki ma w ofercie informatykę, to nie oszukujmy się. Sama popularność informatyki rodzi całą masę patologii, także ze szkolnictwem, które jednak zemszczą się w przyszłości i na uczelniach, i na firmach, i na samych ludziach. Rozmawiałem kiedyś z jednym z doktorów na mojej katedrze, gdzie wielu dorabia sobie również w jednej z krakowskich prywatnych uczelni. On przyznał otwarcie, że mimo wszystko woli pracować ze studentami z AGH, bo "poziomu" tych "prywatnych" to nawet nie ma co porównywać:
jak on ma z nimi coś konstruktywnego zrobić, kiedy mu przychodzi tam delikwent na zajęcia i otwarcie mu mówi, że on płaci za studia tylko po to, aby mieć papierek i mu zwisa, czy się czegoś tu nauczy. Studenci też bez winy nie są ze swoim olewactwem i cwaniactwem.
I na koniec: idea studiowania.
Studia niczego Cię nie nauczą - a to jest wbrew pozorom bardzo mądre. Studia to nie szkoła. Studia Cię mogą ukierunkować, pokazać pewne rozwiązania, nauczyć pewnego toku myślenia.
Szkoła uczy, na studiach TY studiujesz, czyli Ty się uczysz. A na dobrej uczelni nawet zetkniesz się z porządnymi technologiami i wiadomościami, które nie są antyczne. Inna sprawa, że technologie to nie wszystko; o tym niestety zapomina większość domorosłych "informatykuf". Tu zacytuję wstęp do jednego z przedmiotów, który na drugim roku studiów prowadził mój dziekan:
Cytat
Wielu zarzuca uczelniom, że nie nauczają najnowszych technologii, że nie idą z duchem czasu. Ale przecież aby czegoś nauczać, trzeba najpierw samemu to dobrze opanować. To nie jest tak łatwo znaleźć pracownika naukowego, którego by można oderwać od jego obowiązków i zajęć, by przez kilka miesięcy poznawał coś, a później to prowadził, kiedy za dwa lata to już będzie przestarzałe i studentowi się to po skończeniu studiów ani trochę nie przyda. Może warto dlatego zmienić podejście i zamiast próbować na siłę nauczać rzeczy praktycznych, uczyć rzeczy całkowicie niepraktycznych? Po co? Aby wyrobić właściwy tok myślenia, aby poznać pewne uniwersalne zagadnienia kryjące się pod wszystkimi technologiami. I to czyni prawdziwego specjalistę, bo dzięki takim umiejętnościom będzie w stanie opanować szybko KAŻDĄ technologię, a te umiejętności będą aktualne tak za dwa, jak i za dwadzieścia lat.
I ja się pod tym podpisuję.
Zatem kamil2227, nie wiem prawdę mówiąc, co Tobie doradzić. Jeśli faktycznie chcesz coś konstruktywnego wynieść ze studiów, to być może Ci się uda. Nie znam siedleckiej uczelni od środka, ani nikogo, kto by tam studiował, a to jest dość istotne, by doradzić Ci, czego możesz oczekiwać. A z tym własnym biznesem to jednak przemyśl poważnie sprawę, jak piszesz, że nie chce Ci się pracować na etat.