Cytat
chdzi mi oczywiscie o te certyfikaty

Załóżmy, że chcesz iść do dobrej pracy. Przychodzisz więc na rozmowę kwalifikacyjną i pani Cię pyta jakie ukónczyłeś szkoły i kursy. Ty wtedy odpowiadasz, że jesteś np. doktorem fizyki jądrowej, a dodatkowo masz tytuły magistra historii sztuki i doktora filozofii. Wtedy pani patrzy na Ciebie troche podejrzliwie, ale Ty wyjmujesz z teczki dyplomy wydane przez wyższe uczelnie i potwierdzasz, że to co mówisz to prawda. W ten sposób jakaś osoba (w tym wypadku pracodawca) może sprawdzić teoretyczną wiedze innej osoby (w tym wypadku Twoją), której nigdy wcześniej nie widziała i nie zna. Ktoś trzeci (w tym wypadku uczelnia lub szkoła) wystawia dokument, właśnie certyfikat, w którym potwierdza, że konkretna osoba ma skończoną konkretną szkołę.
W przypadku certyfikatów elektronicznych jest identycznie, tylko tutaj poświadcza się, że dany klucz publiczny używany do szyfrowana należy do danego podmiotu lub osoby. Trzecią stroną która wystawia certyfikat (odpowiednikiem uczelni z przykładu) jest przeważnie ogólnie znana firma, której klucz publiczny (którym podpisywane są certyfikaty) jest ogólnie znany (np. jest zaszyty w przeglądarkach), ale może być to teoretycznie ktokolwiek. A wszystko jest po to, aby przy komunikacji zaszyfrowanym kanałem można być w miarę pewnym tego kto jest ,,po drugiej stronie kabla'', że np. łącząc się ze stroną banku elektronicznego łączysz się napewno z nim a nie ze podstawioną witryną włamywacza.