Cytat
Gros userów poleca Debiana, choć uważany jest on raczej za platformę serwerową niż desktopową.
To wynika z prostego faktu. Userzy Linuksa m.in. zaczynają swoją przygodę z Pingwinem właśnie od takich postów, jak ten @thomsona. Chcą spróbować nowego systemu, poszukują więc czegoś, co łatwo i gładko wprowadzi ich w świat kerneli, basha, pakietów, make, configure itd.

Potem, wraz ze wzrostem wiedzy, doświadczenia i umiejętności zaczynają dostrzegac pewne niedogodności używanej dystrybucji, wiedzą już, czego oczekują po systemie, potrafią radzić sobie ze średnio skomplikowanymi problemami. Przychodzi czas na zmianę i z reguły jest to Ubuntu (BTW, oczywista oczywistość, oparte na Debianie), bo to system naprawdę świetny dla średniozaawansowanych (i zaawansowanych oczywiście również) użytkowników, posiadający zaplecze w postaci Canonicala, często aktualizowany (dokładnie, co pół roku, w kwietniu i październiku). Zawiera w większości najnowsze dostepne wersje oprogramowania, środowiska graficznego (Gnome dla Ubuntu, KDE dla Kubuntu oraz XFCE dla Xubuntu), niezastąpiony niczym, świetny w działaniu system zarządzania pakietami apt/dpkg i tysiąc i jedną domyślnie zainstalowanych aplikacji, od audio-video poprez programowanie, grafikę, przeglądarki, pocztę, komunikatory, naukę, biuro na narzędziach administracyjnych skończywszy. A instalacja ogranicza się do przejścia przez kilkanaście okien, gdzie w większości nasza akcja polega na klikaniu "Dalej", bo większość rzeczy jest konfigurowana automatycznie, po czym po kilkunastu-kilkudziesięciu minutach, w zależności od mozliwości sprzętu, mamy gotwy do pracy system.
Jedyna wada tego systemu to obecnie niestety zasobożerność (dla porównania goła (w sensie bez doinstalowywania pakietów, poza standardowymi ) instalacja Ubuntu 9.10 na moim laptopie pio starcie na dzień dobry pokazywała zużycie RAM-u na poziomie 280 MB, podczas gdy Debian Squeeze, z praktycznie takim samym zestawem oprogramowania i też z Gnome 2.28 już tylko 160 MB).
A gdy już odkryją znaczenie słowa "ubuntu", bo w staroafrykańskim oznacza ono: "nie potrafię zainstalowac i skonfigurowac Debiana"

sięgają właśnie po T-Rex'a świata OpenSource, ostatniego ogniwa w łańcuchu pokarmowym dystrybucji, czyli Debiana.
BTW, podobną renomą, jak Debian, cieszyły się niegdyś Gentoo oraz Slackware. Ponieważ nigdy nie miałem do czynienia z żadną z tych distro, nie wypowiadam się na ich temat, nie wiem też wiele na temat ich obecnej sytuacji (o Gentoo słychac generalnie mało lub nic, a o Slackware czasami). Być może wynika to z braku wsparcia dla tych dystrybucji ze strony firm IT (na co np. nie może narzekać SuSE czy Fedora albo wspomniany wyżej Ubuntu). Nie wiem.