Wszystko zaczęło się w środę , gdy wracałem do domu wieczorem z trasy. Wysiadł wentylator, a że korki były auto zaczęło się grzać. Zjechałem na bok i odkręciłem korek, żeby szybciej wystygło. Niestety było już tak nagrzane, że większość płynu wykipiała, Niedaleko była stacja benzynowa to kupiłem 4l płynu. Wlałem 2l i poczekałem chwile i pojechałem dalej. Ujechałem może z kilometr, dwa i temperatura znowu poszła do góry. Zatrzymałem się, odkręciłem korek znów wykipiało. Dolałem jakieś 1.5l i stwierdziłem, że dalsza jazda nie ma sensu, trzeba dzwonić po lawetę, ale w między czasie pojawił się jakiś pan co pomógł wymienić mi wentylator (wiem, trochę to dziwne, ale prawdziwe). Wentylator był nowy i działa, więc logicznie myśląc powinno być ok. Niestety po przejechaniu kilku kilometrów i wyjechaniu z korków temperatura znowu zaczęła rosnąć, a wydaje mi się, że powinna maleć nawet przy niedziałającym wentylatorze. Pojawił się biały dym i usłyszałem jakieś stuknięcie pod maską (coś jak by wystrzelił korek od zbiorniczka). Zjechałem na bok i sprawdziłem co jest. Wentylator się nie kręcił, a płynu w zbiorniczku nie było (korek był na miejscu). Gdzie się podział, nie mam pojęcia. Na pewno nie poszedł w olej bo poziom jest taki sam jaki był (2l jednak trochę jest, a oleju mieści się w moim polo 4l więc było by widać).
Niestety, lawety nie udało mi się załatwić więc auto zostawiłem u wujka bo mieszkał niedaleko miejsca, w którym się zatrzymałem. Zanim jednak to zrobiłem czekałem ponad godzinę na awaryjnych, aż przyjedzie ktoś z rodziny mi pomóc dopchać tam auto i wziąć domu. Przywieźli także płyn, który o dziwo po dolaniu w zbiorniczku pozostał i nigdzie nie wyciekł. Chcieliśmy sprawdzić co się stanie po odpaleniu, ale auto nie zapaliło. Rozrusznik ledwo dychnął i wszystko zgasło (akumulator mógł paść od awaryjnych), ale oprócz tego zegar się zresetował, ten licznik do 2k kilometrów też, słuchać było także jakieś trzaski / zgrzytanie, czy coś w tym stylu po cofnięciu kluczyka - nie wiem dokładnie jak to opisać
Wczoraj ściągnąłem auto do domu płynu troszkę ubyło ze zbiorniczka (możliwe, że jeszcze jakieś powietrze było w przewodach), próbowałem też odpalić, ale nie dało rady. Podłączyłem prostownik na jakieś 2 godziny (ładowany prądem 5A). Niestety rozrusznik nawet się nie drgnął. Tylko było słychać przełączniki i opisane wyżej trzaski po cofnięciu kluczyka.
Oprócz tego sprawdzałem chłodnice, jest cała, przewody też więc pozostaje termostat lub pompa wody, ostatecznie jeszcze ta uszczelka głowicy.
Moje pytania odnośnie problemu:
1. Czemu się grzał mimo, że wyjechałem z korków i wentylator był nowy? Termostat?
2. Co się stało z płynem? Którędy mógł się wydostać? Uszczelka głowicy? W tedy tak jak pisałem wcześniej byłby większy poziom oleju i miałby inny kolor. Pompa wody?
3. Czemu mimo ładowania akumulatora rozrusznik nawet się nie przekręcił? Za krótko ładowałem?
4. Co to za dziwny dźwięk po cofnięciu kluczyka? Podczas podłączania akumulatora po ładowaniu nie było takich dźwięków. Zwarcie? Płyn po wykipieniu ze zbiorniczka jeszcze nie wysechł i jest mokro dookoła niego (aż po wahacze na dole).
Jeśli ktoś będzie mógł jakoś pomóc będę wdzięczny
