Niedawno zetknąłem się z firmą X, która robiła aplikację internetową dla dużej korporacji Y. Pewna Pani "Projekt Manager", która nie zna nawet podstaw HTML-a zaproponowała mi zlecenie, tj. programowanie pewnej dość skomplikowanej aplikacji dla firmy Y. Sprawa była dość skomplikowana, więc sama analiza zagadnienia, i szacowanie kosztów potrwało ponad tydzień czasu. Od momentu kiedy zacząłem się zajmować projektem aż otrzymałem pierwszą umowę o dzieło (do zaakceptowania) e-mailem minęło co najmniej 2 tygodnie. Ich wspaniałomyślna księgowana wymyśliła, że za każdy spóźnienia w wykonywaniu prac mam zapłacić 5% kary umownej, a termin płatności dla podwykonawcy wyniesie 21 dni

Co mnie obchodzi polityka finansowa firmy? Mam w głębokim poważaniu kiedy firmy Y ureguluje płatności. Mało tego, na umowie było pewno rażących błędów i innych niedorzecznych wymagań (np. Pani Super Projekt Manager wpisała sobie obsługę IE 5.0

). W końcu zanim umowa została doprowadzona do nieco bardziej strawnej postaci i wysłana pocztą minął prawie miesiąc. Aplikację zrobiłem na czas w ok 1.5 miesiąca i działa bez zarzutów.
Apeluję do podwykonawców - nie pozwólcie się traktować w ten sposób. Jeśli firma nie wysyła umowy zaraz po oszacowaniu kosztów, przerwijcie prace i dzwońcie do szefostwa / księgowości zleceniodawcy. Jeśli firma stawia irracjonalne wymagania, odpowiedzcie takim samym zapisem na umowie, np za każdy dzień zwłoki w płatności dodatkowe 5% kary umownej. Dla mnie to ma sens. W skrajnych przypadkach, jeśli np. umowa opiewa na kilka-kilkanaście tyś zł, a firma nie płaci przez kilka tygodni po terminie, zawsze można skierować sprawę do sądu pracy.
Jeśli nie będziemy szanować siebie, inni nie będą szanować również nas.
Jeszcze jedno - nie jestem szowinistą i nie znoszę stereotypów, ale skądś się biorą te stereotypy. Jeśli są tu jakieś kobiety z IT i czytają to - weźcie się kurna do roboty, praca w IT nie polega na graniu w odmóżdżającego pasjansa i komentowaniu najnowszego numeru Claudii.