elou boss
w sumie patS, ja sam widze po tobie w jakim pospiechu zyjesz, ile zalatwiasz dziennie spraw, ile ustawiasz na nastepne dni i tak wkolko i wkolko... do tego wszystkiego pojawiaja sie nowe pomysly, nowe rozwiazania, nowe propozycje i wszystko jest takie swietne i wszystko rysuje sie tak idealnie, trzeba tylko to zrobic, tylko poswiecic troche czasu i nagle zapominamy ze dzien ma tylko 24 godziny.... zapominamy tez spac, zapominamy czasem nawet i jesc ( moj przypadk ) zyjemy w ciaglym stresie.... pospiech, szybkosc, goraco...
ja jakis czas temu - niewiem co to bylo - ale mialem cos takiego ze nawet i bez kawy moglem siedziec czy tez chodzic po domu... i albo pracowac albo myslec o pracy... lezac pisac cos na skrawku papieru - bo ot nowy plan sie narodzil z mojego myslenia na lozku...
nie mam praktycznie czasu zeby juz wyjsc na zewnatrz, do ludzi, mam raptem 18 lat jestem takim szczeniakiem jeszcze na tle ludzi z ktorymi sie obracam, wspolpracuje.. nie mam juz praktycznie zadnych znajomych oprocz tych z ktorymi pracuje...
i teraz nagle wystarczylo by powiedziec - to zroob sobie wolne

- a to nie tak latwo, nie latwo jest wskoczyc na wysoki szczebelek obrotow a pozniej tak poprostu go sobie zmniejszyc i zrobic ciach - wyciac troche czasu przeznaczonego na prace i przeznaczyc go na cos kompletnie z nia niezwiazanego...
w sumie to ja niewiem co mi jest... czy to pracoholizm czy tez strach przed utrata pracy bo trafila mi sie naprawde dobra praca - przyszlosciowa a to najwazniejsze i taka tez ktora mnie cieszy.... lubie swoja prace... ale przestaje lubiec usmiechanie sie do sciany....
sa wakacje, wszyscy gdzies chodza, na jakies wypady, na jakis browarek, sie posmiac, pogadac o niczym... a fo siedzi i klepie w te klawisze ktorych juz czasem nie widzi za dobrze, kiedy po 6 kawach robi sie zlekka nie dobrze i kiedy rennie juz nie pomaga na zgage ani tez codipar na bol glowy... pospiech...czy strach ?

kiedys, bedac mniejszym, mlodszym - bardzo chcialem pracowac, zawsze kiedy moi starsi koledzy mysleli o tym ktora laske zaliczyc, ja myslalem w jakis sposob zrobic cos co przyniesie mi zysk....
czy to wiec jest wrodzone ? czy wyrobione, czy to sie dopiero moze tez i szlifuje ?...
dlugo moglbym mowic o sobie, swoich problemach emocjonalnych, rozdarciu wewnetrznym, checi odpoczecia... kiedy nie mam jak.. ale topic zalozyl pats i zworcil sie z pytaniem czy to jest pracoholizm...
otoz wg. mnie to stary co robimy od jakiegos czasu, jest pracoholizmem, to siedzenie calymi nocami, twoje, moje... np. od 10 rano w poniedzialek do 12 rano we wtorek... bo jest projekt, bo trzeba grzac, bo jest klient, bo tego klienta cholernie trudno jest w dzisiejszych czasach wywalczyc wiec nie mozna go stracic... i tak sami przywiazujemy sobie rece i nogi do krzeszla na ktorym siedzimy przed naszymi machinami dzieki ktorym istniejemy ... dzieki ktorym mamy co jesc, mamy za co zyc, dzieki ktorym nasz czas jest wypelniony... a moze tez i dzieki ktorym go wogole nie mamy ?
resumujac, wydaje mi sie ze, ( wybaczcie ze tak dlugo ale to skrzywienie zawodowe ) wpadlismy w jakis wir ciaglej pracy, ciaglego starania sie z obowy przed dniem nastepnym i tym co bedziemy w stanie dac naszym dzieciom kiedys... nie zdzierzyl bym napewno gdybym za pare lat, majac kobiete, nie mogl jej zapewnic standardu zycia takiego dzieki ktoremu mogla by sie spokojnie obudzic dnia nastepnego ... bez obawy ze nie ma za co zaplacic rachunkow, nie ma z czego kupic potrzebnych jej rzeczy... oral bym pewnie dzien i noc na budowie zeby moc zapewnic jej podstawowe dobro, jej i jej dziecku....
co mi jest ? mam 18 lat dopiero a juz chodza mi po glowie takie mysli i takie wnioski, tak bardzo chcialbym cos w zyciu osiagnac, cos co zafundowalo by mi jeszcze pare beztroskich chwil w moim zyciu ktore dopiero co sie zaczyna...
i znowu zjechalem od odpowiedzi, ale czuje sie troche podobnie a moze i gorzej niz pats...
tobie jednak stary, polecal bym usiazc na pare chwil przy biurku, zebrac wszystko co bylo planowane i na co mamy ( masz ) oko, rozplanowac to tak aby w tych ustalonych przez ciebie terminach bylo tez miejsce na ten odpoczynek... i z tego ze bedziesz mogl nic nie robic jednego dnia, trzeciego dnia... to moze ci troche pomoc, poniewaz pracujac caly czas, majac napiety harmonogram, ustawiajac sobie krotsze terminy, spinajac sie i streszczajac sie, sam robisz sobie to ze myslisz caly czas o pracy, myslisz o tym jak zrelizowac to co docelowo mam zaplanowane, kolo tego zaraz pojawia sie kolejna mysl, mysl ktora pojawila sie stad ze ty lubisz swoja prace...
fakt iz lubisz swoja prace - podkreca cie tylko aby pracowac wiecej...
fakt iz chcesz osiagnac w zyciu cos co da ci pare chwil spokoju... wywolouje u ciebie byc moze chwile leku i niepewnosci ze jeszcze dluga droga przed toba i duzo musisz poswiecic aby to wszystko osiagnac...
i kiedy juz lubisz swoja prace i lubisz swoje plany, petla sie zamyka a ty nie masz wyjscia, twoje mysli kraza po jednym torze... ten tor sie zapetla, tak leci ci czas, tak leca dni, miesiace... az wkoncu budzisz sie ... a tu kolejny nowy pomysl... to juz jest nastepstwo mysli wymienionych wyzej... przyzwyczajasz swoj mozg, myslenie do pewnego kierunku, do pewnej trasy, z ktorej pozniej nie masz jak zjechac... bo wybrales jedna dluga droge... wybrales ja sam, bo juz doswiadczyles w zyciu nie jednego i wiesz dobrze ze jesli sie teraz nie zepniesz przez pare lat, to mozesz w tym co robisz obecnie nie byc na takiej pozycji na jakiej czul bys sie spelniony zawodowo...
petla tu, petla tam - tik tak - czas leci...

kawa sie nie przejmuj, ta z lodem jest poprostu cholernie smaczna, ta zwykla pijesz bo siedzac na spotkaniu, co jeszcze innego mozesz zamowic ? przyzwyczailes sie do kawki, tak samo jak przyzwyczailes sie do smaku trybu swojego zycia... jedno ciagnie drugie.. drugie ciagnie pierwsze... tik tak... czas leci pats... masz kobiete, wspaniala mloda inteligentna... wiec kiedy mowi ci - kochanie zwolnij - zrob to chociaz dla niej, rozplanuj sprawy tak aby to nie ona musiala mowic "chodzmy na spacer" - tylko abys to ty to proponowal... jesli ci sie uda to zrobic i jeszcze do tego efekty w pracy beda zadawalajace - ale pamietaj o rozsadnym dochodzeniu do wszystkiego malymi kroczkami - wtedy osiagniesz spelnienie...
wtedy ten topic, przyniesie ci chwile smiechu, bo to w czym tkwisz teraz, nie bedzie juz istaniec.
to tyle z mojej strony, drogi moj przyjacielu, ostatnio troche za bardzo pedzisz, za duze mozliwosci sie pojawiaja i perspektywy.. to jest odpowiedz na twoj problem...
a jesli jeszcze chodzi o mnie to ja sam bedac dzis w malym rozlamie napisalem to :
http://www.focusny.cjb.net - tylko musicie sie panowie troche pobawic zeby udalo sie to przeczytac... :roll2: