Przez ostatnie ponad dwa miesiące miałem na komputerze zainstalowane tylko Ubuntu ale wreszcie postanowiłem wywalić śmiecia i wrócić do Windowsa no i teraz mam problem.
Kiedy instalowałem Ubuntu zaorałem cały dysk i Linux zasiadł na całym dysku twardym, teraz kiedy wrzuciłem płytkę z M$ postanowiłem zrobić to samo, tyle że w drugą stronę.
Wszystko szło gładko i jak zawsze: Instalator ładuje pliki, wybieram cały dysk do pełnego (nie szybkiego) sformatowania (w systemie NTFS) i bomba.
Instalator uruchamia się ponownie i znów chce wybrać miejsce pod instalację. Wybieram, on formatuje, ładuje pliki i ... znów to samo.
Dzień świstaka.
Czy macie pomysł dlaczego tak się dzieje?
Może to przez uszkodzoną partycję rozruchową?
Podejrzewam problemy z partycjami ale nie mam pomysłu i wiedzy jak je zainstalować.
A może to coś nie tak z MBR? Sam nie wiem.
Tym bardziej że nie mam innego kompa i nie za bardzo mam ten dysk gdzie włożyć.
Drugi komputer to laptop, więc dużo mi nie pomoże.