To ja powiem jak to wyglądało z mojej strony z pracą i nauką. Od razu wystartowałem do dziennych studiów magisterskich 5-letnich. W grupie miałem dosłownie przekrój. Począwszy od takich, co to nie potrafili kompletnie nic z programowania, ale byli do przodu w elektronice (po technikach), tych kompletnie zielonych we wszystkim, aż do osób, które już kilka lat siedziały i już na tym etapie byli freelancerami piszącymi w C++, Java oraz mający za sobą własne aplikacje korzystające choćby z OpenGL czy DirectX i zwyczajnie nudzące się na zajęciach. Tyle, że one właśnie potrzebowały tego "papierka" i "podszlifowania teoretycznego" do swojej wiedzy praktycznej. Oczywiście nadal mówię o 1 semestrze studiów, czyli gdy mieliśmy po 18-19 lat. jednego byliśmy pewni wszyscy... Poza tym co na zajęciach musimy robić coś sami by liczyć na pracę po studiach. Nawet wykładowcy nie kryli tego przed nami i niektórzy byli na tyle szczerzy, że po mojej specjalizacji w Polsce nie mam co liczyć na pracę szybko o ile będę, bo AI to nie jest poszukiwana działka. Jeden posunął się do stwierdzenia, że właściwie to niemal całe AI w Polsce i jego nauka, to "sztuka dla sztuki", a sama dziedzina przykładowo sieci neuronowych, nawet na świecie to bardziej ciekawostka niż poważna tematyka i na chwilę obecną lepiej sprawują się algorytmy iteracyjne czy numeryczne. Dodam, że słowa te wypowiedział jeden z polskich znanych profesorów i jednocześnie członek PAN w dziedzinie sztucznej inteligencji, można więc rzec, że autorytet, któremu trudno zarzucić nieznajomość tematyki. Ostatnie lata więc skupiłem się więc na bardziej "przyziemnym" programowaniu webowym. Studia przetrzepały liczbę przyjętych, ale i tak myślę, że zbyt wielu "na plecach" innych prześlizgnęło się i podeszło do magisterki, choć nie posiada wiedzy niezbędnej na start w firmach, za to niektórzy Ci lepsi chcąc być ambitni zawalili sobie porywając się na trudne zagadnienia i oblewali przez to semestr lub nie mieli czasu by podejść do obrony magisterium, choć zasługiwali na ten tytuł bardziej od "ślizgaczy".
Sprawę ogłoszeń na uczelniach pomijam bo widziałem nieraz te z kilkunastoma podpunktami do wymagań począwszy od znajomości html, css, kończąc na kilkuletnim doświadczeniu i na dole "Oferujemy pracę w młodym i dynamicznym zespole...". Innych niemal się nie widziało. Niektórzy złapali się na jakieś poważniejsze firmy, gdzie do dyspozycji mieli firmowe samochody, wyjazdy służbowe, kursy i szkolenia dokształcające, ale nie dla każdego perspektywa zmiany zamieszkania 200-300km od miejsca nauki (na ostatnim roku, co groziło zawaleniem magisterium) to jest łatwa decyzja do podjęcia. Ja zdecydowałem się wyjechać legalnie za granicę, odciążyć rodzinę (siostra młodsza zaraz po ukończeniu liceum wyjechała) i nieco oderwać od naszej polskiej rzeczywistości. Po prawie 2 latach wróciłem i zacząłem szukać pracy w kraju. Ostatecznie przyjęto mnie do małej firmy mającej grupę serwisów tematycznych na podstawie wiedzy, tytułu i w dużej mierze tego, że... interesowałem się i akurat pracowałem hobbystycznie w domu z technologią GoogleMaps, którą akurat zamierzano wprowadzić do serwisów

Po prostu trafiłem w odpowiednim momencie, w odpowiednie miejsce. Szczęście więc czasem się przydaje przy poszukiwaniach

Zgodzę się z wieloma tutaj postawionymi tezami o pracodawcach co do wymagań. Mam to szczęście, że akurat właściciel firmy sam wcześniej się zajmował nimi i wie, czego potrzebuje, kogo potrzebuje i że nie zrobi się czegoś porządnego w tydzień czy miesiąc. Nieraz siadamy i wolimy przy powstawaniu nowego lub unowocześnianiu starego kilka dni spędzić na analizach, projektowaniu i przemyśleniu całości konkretnie i potem solidnie 1-2 miesiące robić resztę. Może i nie zarabia się dużo, ale chociaż komfort pracy jest wyższy niż ma mój znajomy ze studiów w Krakowie, gdzie jako programista JAVA już kilkukrotnie zmieniał firmę bo żądali od niego cudów, płacili niewiele i jeszcze miał cały czas kogoś nad sobą poganiającego. A zdążył jak powiedział "zaliczyć" nawet jakieś poważniejsze firmy. A dodam, że chłopak w Javie programuje z jakieś 6-7 lat w stopniu takim, że na jego oprogramowaniu działa większość jednego z największych fotolabów w UK. Począwszy od odbioru zamówień webowych poprzez większość procesu produkcyjnego na pakowaniu skończywszy. Większość operacji zależnych od danych klientów przechodzi przez system jego autorstwa w takich szczegółach jak choćby drukowanie nalepek przy przechodzeniu przez skaner kodów kreskowych. Sam pamiętam jego zagwózdkę jak transparentnie to zrobić (zawsze wyskakuje zapytanie o to czy drukować, bo tak są napisane sterowniki, a trzeba to było "usunąć").