To i ja wtrącę swoje 3 grosze do wątku, bo nie powiem, jak go czytam to mi się śmiać chce (z niektórych osób i ich poglądów):
Jak ja zaczynałem informatykę, to było dość dawno temu, czyli w zamierzchłych czasach, kiedy, żeby komputer zaczął pracować twój kolega z ławki musiał pedałować na rowerze

, dopiero wprowadzali informatykę do mojej szkoły podstawowej. Wszyscy się cieszyliśmy, jak mogliśmy sobie pograć w quake na zajęciach. Robiliśmy różne podstawy rzeczy, np obsługa dosa, czy norton commandera, co notabene przydaje mi się do dzisiaj. Oczywiście pomijam teorię, co to jednostka centralna, myszka, drukarka itd. Chociaż, jak się sami później przekonacie, to się przydaje. Później było liceum, wtedy dostałem pierwszego kompa od rodziców

, do końca życia będę pamiętał te wszystkie godziny, które zmarnowałem na bezsensowne nieuczące niczego i nikogo gry, jak quake, fifa, nfs-y itd ... . Informatyka w liceum to była, żenada (poza officem nie robiliśmy nic), oczywiście nie mogę nic zarzucić pani nauczycielce, ponieważ mimo iż miała tylko kurs uzupełniający to na każde pytanie z tematu zajęć potrafiła odpowiedzieć teoretycznie i praktycznie. W między czasie zacząłem uczyć się obsługi Front Page, aby stworzyć sobie swoją stronkę

. Teraz, jakbym taką stworzył to bym się w życiu nie przyznał, że jest moja, ale wtedy byłem z siebie dumny (nie zachowała się wersja archiwalna niestety). I w końcu dostałem się na studia (ze specjalizacją informatyczną), co notabene wyszło mi na zdrowie, chociaż bardziej mi się podobał okres liceum. Pomyślałem sobie, że tutaj nauczą mnie wiele z tego co powinienem umieć i jak to zwykle z oczekiwaniami bywa, zmieniły się z czasem, i na niektórych zajęciach się śmiertelnie nudziłem. Mówiłem sobie już to wiem i inni też to wiedzą bo też się nudzili (przynajmniej tak się zachowywali) i nagle szok po egzaminie 75% nie zdało, a test był prościutki

. Zastanawiałem się wtedy dlaczego ludzie tak słabo napisali i szczerze mówiąc nie wiem do dzisiaj. Z kolei na innych zajęciach przerabialiśmy historię informatyki, czy też komputerów i co ciekawe zajęcia były ciekawe, wszyscy chętnie chodzili i pierwszy raz w życiu mi się zdażyło, aby ktoś mi powiedział proszę przyjść zdawać na wyższą ocenę. Nie żebym się zdenerwował, ale trochę byłem zdziwiony. Następnie miałem sporą ilość różnych przedmiotów związanych w taki, czy inny sposób z dziedziną zwaną informatyką, niektóre mi się podobały, inne nie, ale czas wysunąć wnioski

.
Nie narzekajcie na poziom nauki informatyki, najczęściej jest on dostosowany do możliwości uczniów i jeśli na cały rocznik powiedzmy 100 osób z 4 albo 5 jest wybitnych to nie tworzy się dla nich osobnych zajęć.
Nauczyciel też człowiek, nie musi być wszechwiedzący, ale powinien dysponować podstawową wiedzą z dziedziny, którą naucza. A żalenie się, że nauczyciel przedmiotu zwanego w szkołach niższych informatyką (co wg mnie powinno się raczej nazywać - "Obsługa komputera i programów użytkowych" albo "Wstęp do programów użytkowych") jest denny bo nie zna HTML albo pascala, wcale nie oznacza, że on go nie zna i że jest denny. Równie dobrze można powiedzieć o uczniach, że są niedorozwinięci, bo nie znają się na budowie układów scalonych, z których zbudowany jest komputer.
Jeśli to co robicie na zajęciach wam nie wystarcza, to uczcie się samemu, jak to się na studiach robi. Mogę was zapewnić, że nauczycie się o wiele więcej niż na zajęciach. Program nauczania dla danego przedmiotu został tak stworzony, aby nauczyć, jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie i aby każdy mógł go zdać

Jeżeli wam nie odpowiada taki stan rzeczy to proponuję napisać petycję do dyrekcji, może stworzą jakieś kółka pozalekcyjne, albo zajęcia dla mastah-ów.
Nie czepiajcie się nauczycieli, że są tacy jacy są. Taki mamy w tym kraju system i rzadko się zdarza, aby ktoś się do tego systemu nie zalecał. Drugą sprawą jest fakt, że większość z was nie ma pojęcia ile nauczyciel ma roboty z jednym uczniem, którego ma w klasie (pomijając zajęcia oczywiście) - tony papierków, więc ja im się nie dziwię, że nie robią nic więcej ponad to co konieczne, bo papierki by ich zabiły.
A co do stopni wykształcenia nauczycieli to powiem tylko, że większość informatyków, którzy uczą w szkołach niższych to są magistrowie matematyki, którzy ukończyli kursy pedagogiczne dla nauczycieli informatyki, rzadziej się zdarza, aby magister informatyki uczył w podstawówce, czy szkole średniej .
Na studiach wcale nie jest tak fajnie, jakby się mogło wydawać. Na zajęciach, szczególnie tych praktycznych, uczy się samych pierdół, praktycznie nie związanych z tym co się wam może przydać po skończeniu edukacji (pomijając podstawy, które każdy znać musi). Jaki sens ma tworzenie programu, który oblicza rozwiązania równań liniowych, skoro istnieją biblioteki i gotowe programy, które rozwiązują takie zadania?
I na koniec coś ciekawego: spróbujcie przekonać nauczyciela, że chcecie poprowadzić zajęcia z takiego czy innego tematu. Zobaczymy czy będziecie po takiej lekcji mówić to samo co mówicie teraz o nauczycielach, bo to wcale nie jest takie proste nauczyć was tego. Bo w gruncie rzeczy to jest domeną szkół niższych, nauczyciel ma was tego nauczyć, a na studiach to samemu trzeba się nauczyć, wykładowca ma za zadanie wyłożyć wam wiedzę. Już sobie wyobrażam, jak jakiś nauczyciel, traci nerwy i siwieje, aby 20 dzieciaków nauczyć standardów w3 odnośnie xhtml i css, gdzie większość z nich nadal nie wie, jaka jest różnica między nauczyć kogoś, a nauczyć się

.