Nie Puciek. Nie piłem do Twojej pracy, tego gdzie mieszasz, tylko Twojego tekstu, który można w skrócie określić jako: "jeśli ugniesz się to jesteś słabeusz". Wspomniałeś, że miałbyś kasy na 3 miechy by przeżyć, podkuliłbyś ogon i wrócił... Koleś próbował 2 razy tyle zanim się ugiął i dostosował. W końcu nadchodzi punkt krytyczny. Czy to, że się ugiął pozwala komukolwiek oceniać go jako słabego czy też nie potrafiącego płynąć pod prąd? Nikt oprócz niego nie zna wszystkich czynników, które zdecydowały o takiej decyzji. Nie ferujmy więc wyroków, bo i nas osądzą. Niekoniecznie tak jak byśmy sami chcieli być postrzegani. W tym temacie sam to odczułeś. To, że osoby rekrutujące miały takie zdanie nie znaczy, że inni też takie będą mieć. Czyż nie znalazły się w tym temacie osoby, które skrytykowały Cię za "plamę na koszuli", "rozmowa pod wpływem" czy ogólnie"niskie przywiązanie do wyglądu osobistego"? Ja przykładowo idąc na rozmowę, nie pozwoliłbym sobie na wygnieciony t-shirt. Dla mnie to równoznaczne z lekceważeniem i brakiem szacunku dla osoby, z którą się mam spotkać. Nieważne czy jest starsza czy młodsza ode mnie.
Uderzyłeś w nutę mniejszości narodowych... Mam podwójne obywatelstwo i mój pracodawca dowiedział się o tym już ileś miesięcy po zatrudnieniu mnie. A czemu nie wspomniałem? Bo po co? Żeby moje CV miało coś, co może zadecydować zamiast moich umiejętności i wiedzy?
Hobby? Rzadko je wpisuję. Czy jestem no-life'm bo lubię sobie czytać o programowaniu, dzień zaczynam od przeczytana nowinek z działu IT, a co jakiś czas moja biblioteczka powiększa się o kolejną pozycję z tego zakresu? Czy to, że słucham i lubię muzykę o dość szerokim zakresie z koncentracją na metalu, a staram się przeczytać przynajmniej 2-3 książki miesięcznie czyni mnie kimś gorszym bo mam "sztampowe zainteresowania"? Z tym, że ja nie wpisuję tam tego by wyglądało ładnie, ale są one faktycznymi. Raptem 7 godzin temu skończyłem czytać "Allah 2.0" Zagańczyka. A na oku już mam "Ognie na skałach" Ziemkiewicza. Pomiędzy rozdziałami zaś przeglądałem sobie co jakiś czas podrozdział z książki do Photoshopa, a dla odprężenia chwilka z Guild Wars gdy w tle pogrywał sobie zespół "Eluveitie". I jakoś mam odskocznię, ale czy mam napisać w CV "zajmowanie się córką, wyskoczenie do kawiarni lub Empiku po nową lekturę"? Poza tym jesteś pewien, że gdy powiem kolesiowi, że ostatnio słucham "szwajcarskiego folk metalu w którym nawiązuje się do tradycji i wierzeń celtyckich, a część utworów jest w wymarłym języku galicyjskim, zaś instrumentami nadającymi mu szczególny charakter są kobza, flet i lira korbowa" to zrozumie choć połowę z tego?
Jestem miłośnikiem fantasy i science-fiction. Dla znacznej liczby mieszkańców naszego kraju pierwsze to bajeczki, a drugie widzą przez pryzmat jedynie "Star Wars". I weź tu pogadaj normalnie z kimś, dla którego książka warta przeczytania to bestseller wydawniczy w stylu Paula Coehlo, którego on i tak w połowie nie rozumie tylko przeczyta by odfajkować pozycję. Dobry przykład był z "Władcą pierścieni". Do czasu ekranizacji przez Jacksona wspomnienie o tej trylogii było mnie więcej równe: "Aaaa... Ta długa bajka z podstawówki.".
Lubię też mangę oraz anime. Efekt jak z fantasy, czyli skwitowanie - bajeczki dla dzieci. Tyle, że Ci ludzie w większości nawet nie mieli kontaktu z pozycjami w stylu: "Ghost in the Shell", a traktują wszystko protekcjonalnie, z pobłażliwym uśmieszkiem.
Przykład z liceum. Siedziałem sobie na zastępstwie i czytałem Ericha von Danikena. Fantastyka, ale koleś chociaż w sposób sensowny argumentuje, a nie: "bo tak uważają naukowcy" i "to rozumie się samo przez się". Jego punkt widzenia. Siedziałem tak a przechodzący nauczyciel zainteresował się moją lekturą. Gdy odpowiedziałem co to za książka, uśmiechnął się z wyższością i dał mi mocno odczuć, że uważa mnie za idiotę, że coś takiego czytam, tak jakby miał prawo do uznawania się za alfę i omegę. Inna sprawa że był tak tępy, iż nie posiadał umiejętności by samodzielnie rozwiązać zadanie matematyczne na poziomie zawodówki, choć nauczał matematyki w liceum, a jedyna posiadana wiedza to zeszycik z rozwiązanymi zadaniami

Czy na podstawie więc wpisu w CV:
"Hobby: muzyka (ze szczególnym uwzględnieniem metalu), książki (fantastyka z ukierunkowaniem na fantasy oraz z zakresu IT) i manga/anime"
coś mógłbyś o mnie powiedzieć poza stereotypami? Powiem też, że jak do tej pory ani razu na rozmowach nie zapytano mnie o hobby. Zarówno w kraju, jak i za granicą. Chciano znać moje umiejętności przydatne w zawodzie i tyle. To nimi się musiałem wykazać. I konkretne technologie w dziedzinie IT decydowały o przyjęciu. Nie rubryka hobby.