Cytat(jastu @ 14.05.2007, 18:41:24 )

BTW.chciałbym usłyszeć opinie na temat możliwości zawodowych programisty który ukończył studia dzienne i zaoczne. Drażni mnie to do tego stopnia że czasami mam ochotę zdawać jeszcze raz na dzienne, pomimo tego że za rok obrona pracy inżynierskiej.
W lipcu miną dwa lata jak rozpoczynałem pracę (po skończeniu technikum mechanicznego), od tamtej pory nie miałem żadnego problemu spowodowanego tym, że studiowałem zaocznie czy też w ogóle nie studiowałem. Ludzie ogólnie reagują zwykle zdziwieniem na mój wiek (mam wciąż 21 lat), zwykle odbierałem palmę młodzika w firmie, aż do
Autoguardu, gdzie trafił się ktoś młodszy.
Mój punkt wyjścia w tej sprawie jest jasny - studia nie nauczą Cię programowania. Matma? Spójrzmy prawdzie w oczy, ile razy z tej matmy się korzysta w pracy? Aplikacje biznesowe bardzo rzadko ocierają się o matematykę wyższą. Podobnie ma się sprawa z teorią, ważniejsze od jej recytowania jest jej praktyczne użycie, dlatego też - zamiast tkwić nad skryptami i wkuwać definicje np na temat bazy danych po prostu jej używasz.
Moim zdaniem wychodzenie z założenia, że jakiekolwiek studia dadzą Ci pracę jest sporym błędem (no poza adwokatem i lekarzem, prawda?), w większości przypadków studia to okazja by dostać się na staże i podciągnąć swoje kwalifikacje z korzyścią dla jednej i drugiej strony. Żeby nie było - otarłem się o firmę, która po prostu zgarnia studentów ostatnich lat informatyki, znaczy Accenture (największa firma outsourcingowa na świecie). Do Accenture dostałem się bo po prostu zdałem testy, które prawdę powiedziawszy dla większości zawodowych programistą trudu nie stanowiły.
Pozytywnej opinii firmie nie jestem w stanie wystawić, kod (syf), warunki w Pekao (bo dla tego banku z ramienia Accenture pracowałem, syf) i "atmosfera" (to, że zawsze mówimy "dziękuję" po zakończonej konwersacji jest spoko, ale to, że siedzimy od rana do nocy w robocie jest chore). Ludzie byli w porządku, ale nic poza tym.
Reasumując - jeśli dla kogoś wystarczającym sukcesem jest praca w dużej firmie, a bez wątpienia dla wielu studentów jest, to Accenture jest stworzone dla niego, jeśli masz jakieś własne ideały, zapomnij o nich, po prostu oddajesz się do ich dyspozycji za XXXX bądź XXXXX zł. Myślisz o rozwoju? Naturalnie każdy o tym myśli, klepiesz kod przez 2 lata a potem w nagrodę za poznanie protez i niedostatków założonej architektury stajesz się analitykiem systemowym, który ma za zadanie koordynować pracę kilku osób albo uzgadniać durne interfejsy z zewnętrznymi firmami (powiedzmy) pokroju Computerlandu, Prokomu czy Comarchu. Kolejne dwa lata i awansujesz na PMa, który dostaje budżet, stadko studentów, 2-3 analityków, paru konsultantów i realizuje projekt. Cudo, prawda? Wymarzone awansy i zwiększanie zarobków. Jednym słowem kariera której chce każdy student. Warto sobie w międzyczasie zadać pytanie, czy takiej kariery się chce i łaknie? Opartej na nagradzaniu za wytrwałość, no czasami za kreatywność i zdolności kosztem pracy 8:00-20:00 z, a jakże, płatnymi nadgodzinami? Warto zadać sobie pytanie - gdzie jest granica, której przekraczać się nie powinno.
Być może moja opinia jest nietrafna z racji na to, że pracowałem w Accenture tylko/czy też aż miesiąc, ale tak to widzę, zupełnie subiektywnie, zupełnie egoistycznie, bezkompromisowo.
Zdrowym układem dla mnie jest kooperacja pracownik-pracodawca. Pracownik zapewnia dobry jakościowo produkt, pracodawca stałe wynagrodzenie i możliwości rozwoju. Dopóki obie strony spełniają warunki współpracy wszystko jest ok, w chwili gdy coś z jednej bądź z drugiej strony nawala o współpracy mowy być nie może.