Vokiel - i tak właśnie jest za granicą. Ludzie mają wąskie specjalizacje. Przyjdzie Ci hydraulik, rozwali kafelki lub parkiet, zrobi swoje i ma gdzieś resztę. Na własny koszt musisz kolejnego fachowca wzywać by po pierwszym parkiet czy kafelki zrobił na nowo, bo pierwszy Ci powie, że to nie jego brocha. Potem masz to co widać w filmach, że do jednej pracy trzeba X specjalistów. Oni taki mają system i koniec. A przyjedzie polski hydraulik i odwali prace za wszystkich, skasuje za każdą z dodatkowych prac osobno, a i tak wyjdzie to dla zleceniodawcy o wiele taniej, bo jako specjaliści, to tamci żądają dużych kwot za usługę. Kiedyś na travel&living widziałem odcinek chyba "Wielkie projekty" czy jakoś tak, gdzie ludzie mają projekt i buduja domy sobie różne. W akurat tym odcinku kobitka zatrudniła polskim murarzy. Normalnie nie mogła się nadziwić co oni potrafią. Chyba powiedziała tekst w stylu: "Z betonu to oni potrafią cuda zrobić". A gdy widziałem na czym te cuda polegały to mnie śmiech wziął z jej "znajomości" tematu. Kolesie po prostu zrobili schody betonowe z zaokrągleniami. Schody biegły przy ścianie i w połowie skręcały pod kątem prostym idąc wzdłuż prostopadłej ściany. Ale kolesie zamiast położyć tak samo beton pod kątem prostym, zrobili łagodny zakręt o promieniu około pół metra. Do tego w ścianach wykute wnęki i obłożone tak, że wyglądały nieco jak piec gliniany

Zero artyzmu jako takiego. Po prostu rzetelnie wykonana praca. Nawet nie musieli się wysilać z kładzeniem gładzi czy czegokolwiek na to, bo kobicie się podobała chropowata struktura betonu. Wyrównali nierówności, skasowali wypłatę i wszyscy byli happy

Praca na poziomie osoby po dowolnym technikum budowlanym.
@Nasty... Ja tam do Excela nic nie mam. Przez długi okres nawet żartowałem, że to jeden z niewielu programów M$, który ma sens istnienia na rynku i po prostu dobry. W sumie to nadal tak uważam

To, że ktoś marudzi "Znowu excel? Przecież w tym nie da się nic zrobić, a uczę się tego od X lat tego samego", nie znaczy, że ma rację. Jesli co roku wałkuje ten sam materiał to niech zmieni nauczycieli na takich, którzy mu pokażą zaawansowane możliwości tego softu. Ja przykładowo dopiero na studiach miałem pokazane jak się robi spisy treści z automatu zamiast wyklikiwać je

@phpion: poprzeczka nie jest wysoko. Wysoko to była kilka, kilkanaście lat temu. Teraz jest kiepsko, choć pozornie lepiej. Po liceum wychodzą debile, nie potrafiące samodzielnie myśleć. Zero krytycyzmu wobec danych w necie. Kopiuj-wklej-koniec. Na studiach ich myślenie ciężko więc wyprostować i powtarzają te same błędy, nie ucząc na nich. To nie poprzeczka jest za wysoko, bo ona się nie zmienia tak naprawdę. To rozum, wiedza absolwentów szkół średnich skarlała. Mamy teraz efekty wszelkich zmian programowych mających ułatwić naukę czy amnestii Giertychowskich. To co się zmienia to narzędzia, ale nie wpływa to na poziom nauczania całościowy.
PS: "Doogie Howser - MD"?

@vokiel - true, inzynier 100lat temu, 50 lat temu i teraz to kompletnie inne światy. Zakres wiedzy się mocno zmienił i nie chodzi tylko o to, że materiał się zmienił czy narzędzia. Powiedziałbym, że jest dzięki technice o niebo łatwiej. To co kiedyś inżynier budownictwa musiał wyliczyć, teraz komputer przeliczy tysiące lub miliony razy szybciej i jeszcze pokaże wady projektowe oraz pozwoli na symulację zachowań w różnych warunkach bez ruszania się z miejsca zanim choćby model w skali powstanie. Ale Ci kolesie wtedy mieli łeb, fantazję. A teraz większość projektów to masówka, a inżynier potrzebny by mógł sprawdzić gdzie się da oszczędzić na surowcu, ciąć koszty i nie zawaliło to po roku, bo kiepski surowiec zastosowano. Nie było zmiłuj się. Inżynier powiedział, trzeba tak zrobić, choćby wydatki poszły ostro do góry. Teraz tylko największe, prestiżowe, konstrukcje sobie na przekroczenie budżetu mogą pozwolić. Jeśli zaś inżynier nie zgadza na redukcję wydatków by bezpieczeństwo nie ucierpiało to zmienia się go na bardziej uległego. Przykład? Katowickie centrum targowe co się zawaliło. Dach nie był przewidziany na kilkanaście centymetrów śniegu, a dopuszczono do budowy w kraju, gdzie potrafi spaść na dach ponad metr

@SHiP: problem w tym, że ludzie widzą PHP tylko w perspektywie www. Ja go używałem także do zupełnie innych celów niż webowe, bo zwyczajnie udostępnia wiele udogodnień, które musiałbym w innych językach sam pisać. Oczywiście aplikacja desktopowa zrobiłaby to szybciej, ale zanim bym ja napisał, to skrypt wykonałby się pewnie z kilkaset razy do tego czasu

A co dopiero mówić o debugowaniu tego i poprawkach ewentualnych. A tam już korzystałem najczęściej z tego co wyciągnąłem z nauki na metodach numerycznych, analizie czy algebrze. Znając parę przedmiotów jestem w stanie w PHP napisać programy bazujące na takich przedmiotach egzotycznych jak bardzo lubiane przeze mnie algorytmy genetyczne. Nie wiem tylko czy pociągnęło by to na serwerze (ogromna ilość tablic i makabrycznie często robione obliczenia), bo do zwiększenia limitów czasu trwania skryptu i dostępnej pamięci na bank by doszło. PHP to tylko narzędzie. To od człowieka zależy jak je wykorzysta.
PS @phpion: co do poziomu uczelni to niestety ale równają one do słabszych uczniów w większości. Niby straszą, że odsiew po 1 semestrze czy 2, ale ilu wylatuje? Jednostki. Potem dobrzy się nudzą bo nie mają co robić tylko kolejny raz jechać podstawy i papierek uczelni dla nich jest bezwartościowy. Ja miałem przykładowo ćwiczeniowców, którzy potrafili się przyznać, że w porównaniu do niektórych uczniów ich doświadczenie było tycie. Tacy studenci dostawali 5 na zaliczenie z automatu, nawet jeśli im się na jakimś kolosie noga podwinęła tylko dlatego, że kod pisali nie w formie "najpierw byle działało a potem upiększamy", ale od razu startowali z pisaniem poprawnie i po prostu czasu brakowało by dokończyć gdy koniec kolokwium nadchodził i trzeba było pokazać działający. Zazwyczaj też podsuwali prowadzącemu jakiś program ich autorstwa jako dowód swojej pracy czy też dostawali do napisania jako potwierdzenie zwolnienia z zajęć. Do nich prowadzący podchodzili inaczej. Zamiast działania kodu na kolokwium student tłumaczył im mechanizm jaki zastosował w napisanym do tego czasu kodzie i dlaczego taki a nie inny. Uczeń zdawał na max punktów mimo braku faktycznego ukończenia, a i nauczyciel dowiadywał się czegoś, co być może było dla niego nieznane lub niezrozumiałe do tej pory. Korzyści były po obu stronach. Ale tak nieliczne uczelnie i prowadzący traktują studentów. Reszta to beton.