@mike: ani jedno, ani drugie. Nigdzie nie napisałem, że 150km/h i dwukrotne wyprzedzanie to te same samochódy. To już dośpiewałeś sobie sam. Podwójne wyprzedzanie było na zwykłej drodze za miastem, gdzie raczej góra 90-110 się jedzie i tam już nie widze problemu z taką sytuacją. Ale całość uznałem za zabawną z racji efektu "deja vu" u wyprzedzanego kierowcy

Co do kierowania jestem ostrożny, a fakt, że kurs i egzamin miałem w warunkach zimowych i nieraz jadąc 30-40 miałem poślizg kontrolowany, chyba mówi częściowo za siebie. Dodam, że moimi instruktorami byli między innymi obecni lub emerytowani policjanci z drogówki, którzy przedkładali praktyczne umiejętności nad teorię. Nieraz zebrałem opieprz za manewry w stylu puste skrzyżowanie "zaliczane" na 4 biegu, ale i pochwały za uniknięcie zderzenia, bo ktoś wbijał na skrzyżowaniu, bez zwalniania, z podporządkowanej prosto mi w bok, choć byłem na głównej z pierwszeństwem już w trakcie manewru. Wiesz jak wyglądała moja pierwsza godzina kursu? Jechałem w kompletnej mgle na wąskiej drodze z asfaltem o nawierzchni takiej, jakby po przejechaniu czołgu połączonego z ostrzałem mniejszym kalibrem

A najzabawniejsze jest w całości to, że największym krytykiem mojego stylu jazdy jest... żona, która parkowania prostopadłego unika jak ognia, a na jazdę bliżej prawej krawędzi jezdni reaguje alergią, bo dla niej to już prawie rów, choć jednocześnie 100 na jej liczniku jest prędkością normalną.
@nospor: kiedy masz prostą autostradę, bez zakrętów, robót drogowych, w pogodę bezdeszczową, bez plam na jezdni i masz 95% pewności co do sprawności pojazdu (mechanik nie zawsze wszystko wychwyci) to w zasadzie jedynym problemem staje się kompletnie nieprzewidziana sytuacja jak rozerwanie opony. Bo takie coś jak podmuch boczny przy mijaniu TIRa przy dużej prędkości jest łatwe do przewidzenia i skorygowania. Każdy musi się pewnych rzeczy nauczyć, a wątpliwe by jadąc przepisowo kierowca z takim czymś się spotkał. Poza tym wziąć pod uwagę jeszcze trzeba, że jest rzecz subiektywna sprawdzana na egzaminie, za którą moga Cię uwalić, nawet jeśli nie zaliczyłeś żadnego przewinienia "kodeksowego" - dynamika jazdy. Kierowca nie może się bać samochodu i jeździć ze strachem w oczach, jakby zaraz miał być uczestnikiem wypadku. Tacy także powodują dużo. W naszym kraju główne przyczyny problemów na drogach to: prędkość, przemęczenie, używki i niedzielni kierowcy. Czemu Ci ostatni? Bo nawet na kursie wbijano mi wielokrotnie do głowy, że taki na drodze to większe niebezpieczeństwo niż ktoś bez prawka, ale otrzaskany z samochodami "od bobasa", dla ktorego zdanie prawka jest formalnością, ale niemożliwe z racji choćby na wiek.
@nospor: taaa... jedziesz autostradą, a przed Toba radośnie TIR wyprzedza TIRa. Z wielkimi bólami obaj jadą około 110-120, bo na tyle im silniki pozwalają i blokuja oba dostępne pasy ruchu, uniemożliwiając komukolwiek, jakikolwiek manewr, bo obaj kierowcy ani myślą zasygnalizować sobie tego choćby przez CB radio by wcześniej zwolnić na tyle, by wyprzedzający miał mocy i miejsca by zrobić to szybko.. Potem się ciągnie za nimi wianuszek samochodów, więc już zwolnić nie mogą zanadto i wszyscy za nimi "kwitną" przez ładny odcinek, bo przy tej prędkości wyprzedzanie pełne zająć im może nie kilka czy kilkanaście, ale kilkadziesiąt sekund. I nie przesadzam tutaj wcale z długością czasu manewru. Wystarczy, że trafi sie idiota, który nie chce się dać wyprzedzić i gdy widzi, że go ktoś chce "wziąć", to jeszcze dodaje gazu. Takim nogi powinno się odcinać, bo widziałem już niejednego takiego na wąskiej drodze lokalnej i mając do wyboru wyprzedzać czy ciągnąć ogon, wolisz jechać za takim. Cieszę się także ze zmiany, która pozwala łapać policji zawalidrogi jadące lewym pasem na dwupasmówkach. To naprawdę nie jest zabawne, gdy jadące prawym pasem samochody takiego mijają jeden po drugim. Lewy pas jest przecież od wyprzedzania, a nie bycia wyprzedzanym.
@mike: ja także nie patrzyłem na moc w sposób priorytetowy, ale przyznasz chyba, że dla samochodu typu kombi schodzenie poniżej pewnej mocy to jak wkładanie silnika z kosiarki do czołgu

Ja dlatego nie lubię zbytnio starych instalacji gazowych w samochodach. Auto ma takie przyspieszenie przy wyprzedzaniu, jakby chciało, a nie mogło i jedyne sensowne ma gdzieś w granicach 50-60km/h, co przy jeździe poza miastem w granicach 90-100 praktycznie wyklucza jakiekolwiek manewrowanie i tworzysz, chcąc nie chcąc, kawalkadę, która rośnie i rośnie, bo nikt o zdrowych zmysłach nie zaryzykuje jednoczesnego mijania kilkunastu samochodów nie mając idealnie prostego kawałka drogi ze świetną widocznością w przód. Lub skręcającego nieco w lewo, bez drzew po tej stronie drogi, ale to chyba logiczne dlaczego manewr wyprzedzania jest wtedy łatwiejszy i nie muszę ani Tobie, ani nikomu tego tłumaczyć. Już raz przeżyłem wyprzedzanie kawalkady kilkunastu gdy zakręcała droga nieco w prawo (jako pasażer akurat) i oczywiście było zaliczenie otarcia zderzakiem, bo po zakręcie od razu było skrzyżowanie, żaden bałwan nie zrobił miejsca by dać się "schować" tylko jechali "dupa przy dupie" przez jakoś kilometr czy dwa przed zakrętem i cały zakręt mający dość szeroki promień skrętu, a pierwsza osoba w kawalkadzie dopiero tuż przed samym skrzyżowaniem zahamowala i skręciła w lewo bez patrzenia w boczne lusterko. Trzy wyjścia: prosto i walisz skręcającego w bok, albo w lewo i rów, albo hamujesz ostro, wymuszając jednocześnie wjazd na prawy pas i liczysz, że w nikogo nie walniesz, a kawalkada też da po hamulcach i nie walnie w Ciebie. Tego właśnie nie lubię w niedzielnych kierowcach i "dziadkach". Bo to oni boją się wyprzedzać gdy mają okazję do rozładowania tego "tumultu". Rzadko widziałem, by drugi lub trzeci jadący za zawalidrogą wyprzedzał, ale kurczowo się go trzymają, mając 50 na liczniku za miastem i wolny cały sąsiedni pas. Tacy ludzie są gorsi niż Ci jadący 120, bo oni migną i tyle ich widać, a mają dla siebie i dają innym wtedy całą drogę. Tym którzy umieją jeździć wolniej i bezpieczniej w zasadzie nie przeszkadzają. A taki jeden zawalidroga jadący 40-50 hamuje ruch każdego, który go i całą kawalkadę za nim jakoś chce wyprzedzić. Przykład? Wyjechałeś za dnia bo wiesz, że masz "kurzą ślepotę" i chcesz zdążyć przed zmrokiem. Liczysz trasę ze średnią 80-90km/h i potem kwitnij przez 1-2 godziny za takim co to wyżej niż 50-60 na trasie nie zrobi, bo się boi.
@nospor: Ja przesiadłem się także z opla (kadeta) na "samochód dla mas" (wspomniany WV) i także czuję się pewniej. Nie dlatego że auto nowsze i szybsze, ale właśnie ze względu na moc, która sprawia, że mogę IMHO lepiej i szybciej reagować na to co na drodze. Lepsze hamulce i przyspieszenie, szersze opony, twardsze zawieszenie i faktycznie lepiej się jedzie.
@phpion: tu w pełni popieram. Nawet jeśli Ty jedziesz w porządku, to nie możesz gwarantować, że inni też są równie uzdolnieni. Nie mam długo prawka, ale też siadam za kółkiem częściej niż raz na tydzień czy miesiąc, znam okoliczne drogi dobrze i pewne przelotówki także. Moj pierwszy samodzielny wypad samochodem to było jakoś 250km w jedną stronę niedługo po odebraniu prawka i zaliczyłem przy okazji padnięcie pompy paliwowej (po jakoś godzinie ustalania co zdechło) w połowie trasy, w godzinach, gdy już warsztaty były nieczynne. Gdyby nie uprzejmy koleś (jak u nospora), z którym "zreanimowaliśmy" ją podłączając wprost pod akumulator, to bym kwitnął zapewne w tamtym miejscu jeszcze wiele godzin. Bo trudno znaleźć czynnego mechanika w sobotę po 13 gdy jesteś w trasie. W niedzielę na bank bym nie znalazł. Chyba bym musiał auto gdzieś na parking dopchnąć i lokum znaleźć by w poniedziałek do najbliższego iść, prosząc by mnie jeszcze zaholowali na warsztat.